O Fiacie, co nie przeżył postoju
Posted on
Kilkanaście dni temu wrzuciłem zdjęcie kupionego Fiata Punto II, który dwa lata wrastał w parking. Auto po pierwszym właścicielu, z przebiegiem 130 tys.km. – wymagające niewielkich poprawek na progach.
Kilkanaście dni temu wrzuciłem zdjęcie kupionego Fiata Punto II, który dwa lata wrastał w parking. Auto po pierwszym właścicielu, z przebiegiem 130 tys.km. – wymagające niewielkich poprawek na progach.
Jak zapewne niektórzy w Was widzieli na Fb, wczoraj kupiłem w Niemczech Nissana Micrę z 2011 roku. Jak zapewne niektórzy czytali, silnik auta to ogromna, trzycylindrowa jednostka 1,2L rozwijająca całe 80KM mocy.
Pomyślałem, że napiszę kilka zdań na temat auta, które w długiej trasie bardzo mnie zaskoczyło.
Często pytacie o auta, które mam do sprzedania – dzisiaj napiszę parę słów o koreańskim „sportowym bolidzie” z silnikiem 1,6.
Każdy sprzedający normalne* używane auta napotyka czasem na pewien problem – skalkulowana cena samochodu ma się nijak do realiów w portalach ogłoszeniowych. Posłużę się przykładem z autopsji – sprowadzony przeze mnie miejski samochód z 2017 roku, z przebiegiem poniżej 10 tys.km. Bardzo bogata wersja wyposażenia (zakup takiego nowego, to grubo ponad 70 tys. zł), bardzo delikatne uszkodzenie (koszt w ASO wszystkich niezbędnych do naprawy części -2700 zł, rozbiórka, lakierowanie i złożenie auta u drogiego lakiernika 1000 zł). Samochód został naprawiony i wystawiony. Na początku całkowity koszt zamknął się w kwocie 42,5 tys. zł. Wszystko wydaje się OK, jak na kilkumiesięczne, świetnie wyposażone, bez przebiegu auto. Ponad 30 tys. zł. różnicy miedzy salonem, a moim brzmi kusząco. No, to już liczymy zyski… w myślach.
– To auto poleciła mi zaufana osoba. Wierzę jej, nie panu.
Takimi słowami podsumowała moje spostrzeżenia na temat Opla właścicielka, gdy oglądałem jej samochód. Nie będę wchodził w szczegóły jaki to model itp. Pisząc w skrócie – pojechałem obejrzeć pewne auto, które przodem wjechało w ogromną kałużę na drodze, powstałą w czasie burzy. Rzeczoznawca ubezpieczeniowy stwierdził, że silnik pociągnął wodę przez filtr.
Powiększa mi się ilość starych trupów spod znaku VW. Najdłużej posiadanym jest oczywiście Scirocco z 87 roku, ale ostatnio w przypływie nie wiem czego, kupiłem Golfa III GTI Edition.
– Auto ładne, Tofas mówi, że wszystko działa. U tego Turka możesz brać. Jest w porządku. Uczciwy, nie sprzeda ci dziadostwa. Jedyny Turek, u którego można coś kupić – przekonywał mnie tydzień wcześniej kolega (bardzo oblatany w realiach handlowych tamtego regionu), wpłacając za mnie zadatek na Toyotę. (więcej…)
Kupiłem niedawno taki oto piękny samochód japoński, napędzany zaprojektowanym zapewne (ha ha ha) w Kraju Kwitnącej Wiśni doskonałym, bezawaryjnym, dopracowanym pod każdym względem silnikiem 2,0 DiD 140 KM. Auto sprawnie się rozpędza, pali niewiele i dziwnym trafem brzmi tak samo, jak A3 8P sąsiada.
Nawiązując do poprzedniego wpisu, Skoda sobie pojechała ode mnie. Sprzedana za tyle, ile była warta, czyli tanio. Ach, te klasyczne klasyki, jangtajmery, jedynetakie… schodzą szybko, jak klar z czerwonych Passatów.
W garażu leżakuje mi jeszcze jakieś Scirocco. Dobrze byłoby kogoś nim uszczęśliwić 🙂 Skoro znany, były diler VW z byłego miasta stołecznego wystawiał brzydkiego Golfa II GTI 8v, na nieoryginalnych felgach i sprężynach z Golfa Country za 39999, to za mojego automata „w oryginale”, ja pewnie z 29999 muszę zawołać. Ludziom się we łbach przewraca…
Teraz porcja smutów o Chytrym Chłopie z Zagłębia
– Ale super! – pierwsza reakcja przechodnia, gdy zawracałem, ledwo kręcąc kierownicą (chodzi jak w Starze bez wspomagania).
– Coś ty kur#a przywlókł?! – reakcja wspólnika, kiedy zobaczył nowy zakup. Myślę, że zepsułem mu dzień, tydzień, miesiąc* (niepotrzebne skreślić)