Nudna Toyota
Posted on
W kwestii podróży z DE do PL śmietnikiem, zwyciężyła konstrukcja japońska, wytwarzana w Francji. Miał być Colt, jednak po odpaleniu „na pych” okazało się, że łożysko oporowe sprzęgła jest w stanie bardziej niż wątpliwym. Żeby było szybko i sprawnie, postanowiliśmy załadować na lawetę Mitsubishi i Punto II z klimą. To nie jest takie sobie, zwykłe Punto II, to PUNTO II z klimą (i progami i podłogą) – jangtajmer, biały kruk, jedynytaki.
W międzyczasie dokupiłem jeszcze fajnie wyposażoną, delikatnie uszkodzoną Kię Picanto z 2012 roku (Fifa World Cup Edition). Auto ma skórę, PDC, LPG fabryczne, niski przebieg. Kia i Renault muszą poczekać.
W kwestii powrotu, o wyborze decydowało też ilość paliwa w baku. Do Yarisa dotankowałem za 12 euro i było pełno.
Teraz ciekawostka – na 45 litrach, jadąc 100-120 km/h po autostradzie (powyżej tego limitu jazda takim autem jest już męcząca), Toyota dojechała do celu bez tankowania! Pokonała 970km! I po co hybrydy i inne wynalazki, jak taki stary trup prawie nic nie pali?
W czasie nudnej jazdy opatentowałem uruchamianie fatalnego radia (w 9 przypadkach na 10 ono świeci i reaguje na przyciski, ale jest cisza). Otóż w tej Toyocie należy pier#*lnąć telefonem w ściankę schowka pod przyciskami i pokrętłami nawiewu i sprzęt zaczyna pięknie grać 😉
W tytule jest słowo „nudna”, bo ta Toyota taka jest. Nie dostarczyła żadnych wrażeń, nie odpadło koło, nie zepsuła się. Ona po prostu zapaliła i dojechała do celu. Bez problemów, nawet bez tankowania. I chyba temu te samochody są tak chętnie kupowane.
P.S. Colt kabrio ma bardzo ciekawą, pininfarinową sylwetkę.
Życzę wszystkim szybkiego końca piątku i miłego weekendu 😉